Poradnik rowerzysty. Dom, miejsce do planowania wypraw!
Poradnik rowerzysty i podsumowanie z podróży a tak niedawno startowałem z pierwszym artykułem “Nie ma że boli, kiedyś trzeba wyruszyć‘. Mineło czterdzieści pare dni, blisko cztery tysiące kilometrów w samotnej podróży rowerem po Europie. Teraz w głowie mam tylko”Dom” – jakże wielkie pragnienie aby znów usiąść przy ciepłej kawie w gronie najbliższych. To, że przeżyłem niezapomnianą przygodę – wspaniałe, to że osiągnąłem założone i niezałożone cele – godne pochwały, ale radość z powrotu do domu – nie do opisania. Po porostu szał ciał! W tle powinieneś słyszeć piosenkę, która teraz siedzi mi w głowie tj. mix Coutry Road. Wytrzymaj minutę i może poczujesz co ja czuję przy powrocie do domu. Piszę to siedząc w samolocie w drodze do domu.
Komuś w Lufthansa pomyliło się, albo jest zagorzałym czytelnikiem mojego bloga i zamieszał w systemach. Siedzę w pierwszej klasie , popijająć jakies smaczne “Conieco” a wszystko przez przypadek i za darmo. Dlatego po raz kolejny w tym blogu potwierdzam, że w podróży spotka Cię na pewno to czego nie planowałeś i spotkasz więcej “miłego” niż “baboków… Spójrz na “Poradnik rowerzysty”.
Dotychczas mogłeś przeczytać, może uda Ci się i poczuć… Poniżej mapa wyprawy. Kliknij aby przejść do wersji interaktywnej i móc poprzez Google Street View być tam, gdzie i ja byłem …
Wszystkim wytrwałym czytelnikom mojego bloga bardzo dziękuję za wsparcie! Nie jestem typem samotnika, więc postawiona kawa, kontakt przez internet czy telefon był dla mnie wsparciem nie do opisania. Pozostanie mi jeszcze tylko jeden wpis z jakimś podsumowaniem moich doświadczeń z podróży, ale na to potrzebuję miesiąc czy dwa… Zachęcam Was do ruszenia się z miejsca, i podaję mały podręczny “Poradnik rowerzysty” mieszczący sie w 6-ciu wytycznych bazujący na moich doświadczeniach. Pierwsza z nich to “Po prostu jedź”, a ostatnia to ” Zrób to, bo kiedy jeśli nie dziś !”
PS” żona odebrała mnie z lotniska 🙂 Jest dobrze, nie biła… za mocno.
PS” po kilku miesiacach otwieram ponownie ten artykuł i dodana muzyka mnie wkurza … Postanowiłem, że nie zmienie jej! Jak wrócę z następnej wyprawy zobaczę czy moje nastawienie się zmieni 🙂 Minął blisko roku od wyprawy. Teraz wiem, że podsumowania zajęły dłużej… Było ich wiele, w różnych wersjach, ale żadna nie nadawała się na finał… Postanowiłem więc, że ciąg dalszy nastąpi ….
Zachęcam do przeczytania tego bloga począwszy od pierwszego artykułu tj: Nie ma że boli, kiedyś trzeba wyruszyć‘. Poznasz: genezę, historię , usłyszysz o cudach w Fatimie, bólu i radości, przyjacielach i babokach… Mam nadzieję, że poczujesz te emocje i pociągnę Cię do tego aby wyruszyć! Spójrz na “Poradnik rowerzysty” i nie bój się.
Robert, przyjmij gratulacje i usłysz spazmatyczne pojękiwania psychofanów. Mistrz!
Dla takiego komentarza , to chyba wyjadę powtórnie…
Podziwiam Cię
Wow… Wystarczy wyruszyć… reszta to już prosta , wspaniała codzienność.
Niesamowite, mega wytrwałość – szczere gratulacje, to naprawdę coś, wow
W kwestii technicznej: oj tam, oj tam … ale za gratulacje szczerze dziękuję… i życzę wytrwałości w realizacji Twojej wizji doskonałego świata….
Congratulation Robert! You arrieved! GO and always GO!
A big embace.
Aintzane