Gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce.

Wstałem, znów deszcz… o Boże, gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce – to już dzień dwudziesty ósmy.  Trzeba ruszać, szybkie suszenie i w drogę. Nim jednak zdążyłem się spakować wspomniani sąsiedzi Portugalczycy zaprosili mnie na śniadanie. Trochę plotek, wymiana telefonów i zaproszenie do Lizbony – zatem mam już tam nocleg i na pewno dobre towarzystwo zapewnione. Potem jeszcze pogawędka z Holendrami, którzy z autem i rowerami ale właśnie odpoczywają po długiej bodajże miesięcznej podróży rowerem po Afryce. Świat jest pełen trochę pozytywnie zwariowanych ludzi. Trzeba czasami wychylić się ze swojej dziupli, opuścić strefę komfortu i spotkać wspaniałych ludzi pełnych pasji…. Czasami dochodzę do wniosku, że aby być normalnym trzeba być trochę nienormalnym.

deszczowe_poranki

gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce

O Boże, gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce … Jak, trudno rozruszać się po dniu odpoczynku i takiej deszczowej pogodzie… Trochę to  zajmuje, ale  nie ma że boli , po prostu do przodu. Patrzę na moje posty i jestem przerażony optymizmem zawartym w treści. Dochodzę do wniosku, że to te “hormony szczęścia” produkowane przy jeździe na rowerze zbyt hojnie uzupełniam czekoladą. Jak patrzę na mój humor rano, pakując jeszcze trochę mokre a na pewno lekko stęchłe już rzeczy a przy okazji wyciągając jakiegoś robala z mojego ucha obcążkami bo śrubokręt nie wystarczał, to aż się dziwię, że mogę być tak radosny z wieczora. Poniżej jak co rano deszczowe chmury nad hiszpańskim wybrzeżem i otaczającymi górami :

Dziś dotarłem do Bilbao, ulokowałem się w kempingu  miasta Sopelana. Miejscowości nadmorskiej połączonej z Bilbao metrem. Pierwszy raz wychodzi w Hiszpanii słońce zatem szybko na basen i chwila relaksu zanim naprawią pralkę i będę mógł wreszcie się odświeżyć. Kemping jak przy dużych miastach dość drogi 16 EURO za 1 osobę i namiot, ale jest wszystko czego trzeba, włącznie z pierwszy raz działającym na poziomie internetem. Piwo 0.25 l. kosztuje tutaj 3 EURO a wino zmrożone aż do kości jedyne 1.2 EURO zatem nie pozostawiają mi wyboru: wino zmieszane wodą – rarytas. Przy zamawianiu trzeba zwracać uwagę, bo przy barmanie Basku “red” to różowe (ichnie pinto – w wolnym tłumaczeniu łaciate)  a black to czerwone. To taki wyróżnik smaku i marki prawdziwie dobrego czerwono-czarnego baskijskiego wina… To jeszcze kraj basków zatem: ekarikasko otwiera dusze każdego Baska, pozwala na pogawędki. Podróż z Polski do Lizbony na rowerze imponuje a tu lubią takich trochę szaleńców. Na dźwięk mojego dziękuje, uśmiechają się od ucha do ucha i także mówią dziękuję – to jest dla nich bardzo miłe. Tak jak we Francji cieszyła mnie jazda z komarami na gybisie od tego kłaniania się każdemu i wspaniale miękkiego bonjour, tak tu ciesze się radością, którą sprawiam znając jakże ważne w każdym języku słowo: dziękuję.  A to słowo języka, który nie ma swej ojczyzny, jak “dziękuję” niespełna 100 lat temu na ziemiach należących dziś do Polski. Czy możemy sobie to wyobrazić? Świadomy tego cieszę się wolnością! Dopiero teraz mogę ją celebrować na rowerze przekraczając granice: własne związane z wysiłkiem i komfortem oraz te formalne tworzone przez polityków – kiedyś miałem misia w paszporcie i zakaz wyjazdu do krajów socjalistycznych za wspomniane majtki na maszcie w Czechosłowacji.

Aby nie było , że nie ma zdjęć dołączam kilka z jakiegoś przepięknego miasteczka , których wiele po drodze…

gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce

gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce

gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce

gdyby mi się chciało jak jak mi się nie chce

 

Możesz również polubić…

Leave a Reply

Translate »