Porto wziąłem na raz…
Porto wziąłem na raz w dzień czterdziesty pierwszy. Planowałem zrobić dwa, trzy przystanki bo okolica przepiękna, miasteczka flirtują swymi fiestami i jeszcze planowany lunch z Hose z poprzedniego postu. Niestety te 120 km padło w niespełna kilka godzin, zatem albo pozostanę tu dłużej albo nici z tajemniczych miejsc Hose. Najpierw jechało się jakby z górki, teren dość płaski i po górskich wyprawach w Hiszpanii gdyby nie słońce i 32C w cieniu to nie dostrzegłbym zmęczenia. Zorientowałem się, że dojechałem za daleko już w okolicy Porto. Jakiś zasłużony dla miasta i godny nagrody “idioty roku” wybrukował całe, okoliczne miasta i wiele dzielnic Porto co sprawia, że ta część trasy nieużyteczna dla rowerzystów. Jeśli nawet tyłek przetrwa to koła się zwichrują i trzeba będzie znów do serwisu. Znów było mi dane zmieniać dętkę bo bruk jest niemiłosierny i jeśli coś masz w oponie to na pewno przebije to i dętke… Znalazłem dwa małe pręciki najpewniej z resztek po jakiś oponach rozerwanych w samochodach ciężarowych. Takich odpadów i szkieł jest tu na poboczu dość dużo więc niepotrzebnie pomówiłem w poprzednim poście Hiszpankę. Patrzę na opony i jest kiepsko, jutro znów muszę odszukać jakiś sklep i zakupić nowy komplet bo te są już na granicy przedarcia. Ja wręcz przeciwnie, nie do zdarcia…
Patrząc na wielką tablicę, że ten wspaniały bruk jest współfinansowany przez Unię Europejską to wpadłem na pomysł aby oprócz tych wszystkich kwot jakie widnieją na takiej tablicy podawać cele projektu, nazwiska, adresy tych, którzy za tym stoją, aby nie byli anonimowi. Jeśli projekt byłby super, to każdy zainteresowany dawałby jakiegoś “lajka”, jeśli nie, to dziecko przychodziłoby ze szkoły i mówiło: “tato czemu wszyscy się z Ciebie śmieją?”. Oczywiście takie komentarze też nie mogłyby by być anonimowe aby nie szkalować tylko inspirować. Wiem, że to utopia, w dodatku absurdalna i lepiej jest jak jest – w końcu są to “zbyteczne” koszty budowy normalności… Kiedy po kilku godzinach jazdy w słońcu pchasz przez 10 km ciężki od bagażu rower w samym centrum wybrzeża z powodu jakiegoś …, to potem przychodzą takie głupie myśli do głowy – wszak już miałeś leżeć na plaży a tu nieplanowany i wycieńczający wysiłek.
Za to metro w mieście Porto, godny projekt opisu i pochwały. Sama radość! Zmęczony jazdą po bruku – wykorzystałem – a jak! Za 2.5 EURO przejechałem się tu i tam. Porto jest piękne… bardzo. Nie opiszą tego moje marnej jakości zdjęcia, bo Porto ma zbyt wiele ma do pokazania. Gdyby jednym z celów tego bruku było zmuszenie rowerzystów do skorzystania z metra – bo Porto to ponad 350 km autostrad i różnego rodzaju połączeń kolejowych – to projekt ten oceniłbym najwyższą z możliwych ocen. Jeśli chcieli zachęcić do tego rowerzystów to wystarczyło jakieś miłe słowo i człowiek by chętnie skorzystał a nie zmuszony, wnerwiony do bólu możliwości traktował to jako ucieczkę od głupoty nastawiając się nieprzychylnie…. Mała korekta a ogromna różnica w odbiorze.
Do Lizbony jeszcze ok 350 km. Do zrobienia w dwa, trzy dni, ale nie spieszę się już. Teraz coraz wolniej, jak żółw ociężale… choć trudno utrzymać takie tempo bo endorfiny szaleją a ścieżki rowerowe zachęcają by ścigać się z tym czy owym, a czasami po prostu z falą. Nie chce denerwować tych co w pracy , ale dużo ścieżek właśnie biegnie wzdłuż lini brzegowej Oceanu…
PS” widać tu jeszcze mały kryzys, piękne nieruchomości, przy przepięknych plażach oceanu wciąż do wynajęcia…