To już Bordeaux

To już Bordeaux! Droga z miejsca o którym wspominam w poprzednim poście do Bordeaux nie była najciekawsze, bo musiałem trochę (kilka kilometrów) popchać rower i wsiąść do pociągu. Znów ziut, ziut, tryk , tryk i mała ucieczka pod zbyt wysoki krawężnik. To już dzień dwudziesty pierwszy.

Krzywizna mych kół nie pozwalała na kontynuację a narzędzia które posiadałem (ładne i zachwalane przez dużą sieć sportową) okazały się jedną kupą złomu, który bez sensu woziłem. Jak to Budka Suflera śpiewa: “… A po nocy przychodzi dzień, A po burzy spokój …” i mi się to zdarzyło. Nie wiem czemu ale dostrzegam tutaj w podróży, że w chwilach kiedy już tracę wszelką nadzieję przychodzi pomoc. Czasami przynosi mi więcej niż bym oczekiwał, jest tego na tyle , że mogę się tym dzielić z innymi!

Zamiast pchać kolejne parę kilometrów do kempingu zaraz przy głównym dworcu w Bordeaux znalazłem stowarzyszenie rowerowe, gdzie za darmo naprawili mi koła i z wielkimi uściskami odprawiono w dalsza drogę dodając wodę na drogę. Bordeaux to wspaniałe miejsce i wspaniali ludzie. Polecam Wam wizytę w tym miejscu bo warto zobaczyć tą pasję. Można tam też złożyć za grosze jakiegoś pięknego klasyka z lat 60tych. Specjalnie dla pasjonatów podaję linki , nigdzie nie znajdziecie takich ludzi z pasją do rowerów: stronkayelp,

Bordeaux

Bordeaux

Bordeaux

Bordeaux

Jutro ma padać więc szansa na odpoczynek w deszczu… Muszę zostać,  bo pranie mokre i trzeba suszyć. Poza tym Lutje  poznany przy ładowaniu laptopa obiecał pokazać mi  Bordeaux jakiego nie znajdę w podręcznikach… W takim wypadku każda wymówka dobra, by zostać…

Możesz również polubić…

Leave a Reply

Translate »