Jesteśmy grzeczni, Casanova nie podróżuje z nami…

Jesteśmy grzeczni choć to dzień trzydziesty piąty. Nasze postanowienia dotyczące pozostania w raju  było bardzo mocne,  ale niestety nie spełniły się. Deszcz jak to deszcz kiedyś przestaje zatem już w drodze… Zanim jednak pożegnaliśmy się ze wspaniałymiu ludźmi zjedliśmy grzanki z łososiem. Takiego przysmaku chyba nigdy nie miałem w ustach.

Jesteśmy grzeczni

Jesteśmy grzeczni

Mógłbym mówić wiele, ale skorzystajcie z okazji i spojrzycie na mapę wyprawy. Weźcie namiar i pojawcie się tam w sezonie łososi… a zapragniecie tam pozostać na zawsze. To najpiękniejsze miejsce na ziemi a kucharzą tak, że nie da się opisać. Sprawcę tego kucharskiego zamieszania macie na zdjęciu z poprzedniego posta…

IMG_1278

Dziś górka jedynie 535 metrów nad poziomem morza ale wymęczyła nas niemiłosiernie swym podjazdem ok 10 km, potem deszcz, deszcz, burza i znaleźlismy się w “pensjonacie” dla kierowców TIR.

IMG_1285

Przywitało nas kilka osób w barze i właścicielka, z którą nijak nie dało się dogadać, ale zapłaciwszy 22 EURO z góry za noc jesteśmy w raju… Wanna, ciepłą woda, łóżko…

IMG_1282

Jesteśmy grzeczni, Casanova nie podróżuje z nami…

Wspominałem już, że bigos trzeba czasami przemrozić.  Dziś zmęczony deszczem, zimnym wiatrem i górką, której naście kilometrów wydawało się nieskończoną nieskończonością doświadczyłem jak niewiele potrzeba człowiekowi do przeogromnej, wypełniającej radości… Mnie dziś wystarczył ciepły napój i widok na nawałnicę deszczu za szybą, skromne łóżko i ciepły prysznic. Po takich doświadczeniach uciekają muchy z nosa i człowiek naprawdę czuje się lepszy.

Ten akapit piszę już rano, za oknem zachmurzenie 100% , ciuchy jeszcze lekko mokre, zaraz skromne śniadanko i w drogę. Wybierając się do Hiszpanii bardzo się bałem poparzeń słonecznych. Za przestrogą Andrzeja – kolegi z pracy, który odbył tak zwaną francuską drogę idącą wewnątrz Hiszpanii kupiłem  zimowy strój kolarski tj. z długimi nogawkami i rękawami aby ochronić się od nieznośnego słońca świecącego zawsze z jednej strony. Dziś ubieram go z powodu zimna!.. Nie spotkałem jeszcze na tej trasie ani jednego w pełni słonecznego dnia, ale wszystkie były choćby z paroma kroplami deszczu. Jeśli nawet nie padało, była obfita poranna rosa. Mikroklimat gór i oceanu sprawiają, że taka pogoda nie jest tu rzadkością, nie sprawia to jednak trudności a jedynie po ustąpieniu opadów doświadczamy jeszcze większej radości.

PS” jeśli ktoś myśli, że jestem trochę zwariowany, jeśli ktoś myśli że Class ma trochę nie równo pod sufitem bo wyprzedał wszystko i podróżuje , to spójrzcie na blog wspaniałych Szwajcarów, z którymi świętowaliśmy (polsko – szwajcarski, a trochę niemiecki) tytuł mistrza świata w piłce nożnej . Oni są  w podróży od ponad 9 tys. kilometrów i ponad 450 dni!…. Dziś odwiedzili mój blog i pozostawili komentarz mimo, że nie dzieliliśmy się adresami…, zatem zatęsknili za dość specyficznymi lekcjami języka polskiego.

Możesz również polubić…

Leave a Reply

Translate »